Patron

 Hieronim Derdowski

Data urodzenia Jana Hieronima Derdowskiego to 9 marca 1852 roku. Miejsce: Wiele - ówczesny powiat chojnicki, obecnie kościerski. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem, na co dzień używano drugiego imienia, po kaszubsku Jarosz, którym to imieniem późniejszy poeta się podpisywał. W wieku 9 lat opuszcza pisarz ojczyste Kaszuby i pod kuratelą stryja, dzierżącego parafię pod Lubawą, kontynuuje tam edukację w prywatnym progimnazjum. Rok później jest już uczniem gimnazjum katolickiego w Chojnicach, by po czterech kolejnych latach zostać z niego usuniętym, za wydaje się , swój mocno „sowizdrzalski” charakter.


Edukację kontynuuje w Braniewie na Warmii, gdzie niesiony romantycznym porywem, w wieku 15 lat, wraz z dwoma kolegami porzuca szkołę i udaje się do Włoch, by stanąć w obronie nękanego przez Garibaldiego papieża Piusa IX. Zostaje zatrzymany w Padwie i w związku z brakiem dokumentów osadzony w areszcie za włóczęgostwo. Po trzech miesiącach wraca do Prus i uczy się w gimnazjum w Chełmnie, a następnie w Olsztynku, gdzie najprawdopodobniej złożył egzaminy maturalne.

Nie ma Kaszëb bez Polonii, a bez Kaszëb Polśczi"

 W 1870 rozpoczyna pracę w poznańskiej księgarni Mieczysława Leitgebera, która w przeciągu około 20 lat wykształciła sporą liczbę księgarzy, późniejszych polskich działaczy na Pomorzu i Prusach Wschodnich. W Wielkopolsce był również nauczycielem domowym w szlacheckich domach, a w 1875 wraca na półtora roku na Kaszuby jako nauczyciel w domu polskiego działacza Franciszka Schrödera w Kobysewie pod Kartuzami. W tym czasie nawiązał pierwsze kontakty z „Gazeta Toruńską”.

W roku 1877 pisarz jest już we Francji, wiedziony m.in. ciekawością wystawy powszechnej w Paryżu. Pracuje tam jako woźnica w tramwajach konnych, a podczas samej wystawy jest tłumaczem w dziale austriackim biura generalnego. Po półtorarocznym pobycie Derdowski wraca do kraju, z braku pieniędzy część drogi pokonuje pieszo.

W 1879 rozpoczyna stałą pracę w „Gazecie Toruńskiej’, która z przerwami trwa do 1885 r. Jest to okres największej aktywności literackiej pisarza, na który przypada wydanie w całości, w roku 1880, sztandarowego dzieła „O Panu Czorlińscim, co do Pucka po sece jachoł. Zełgoł dla swojech druchow kaszubściech Jarosz Derdowski”.

Książka ta z punktu widzenia rozwoju kaszubskiej literatury ma znaczenie dwojakie. Z jednej strony jest to postęp w stosunku do publikacji Ceynowy, wynikający z niewątpliwego talentu, literackiej swady i naturalności Derdowskiego. Z drugiej jednak strony autor praktyczne ograniczył warstwę językową do jedynie, znanej sobie, bliskiej polszczyźnie gwary wielewskiej i bazował na polskich znakach diakrytycznych, nie oddających różnorodności głosek kaszubszczyzny. Powoduje to, że jego książka nie tyle wpisuje się w naturalny rozwój literatury kaszubskiej, co bardziej w nurt polskiego ruchu narodowego, który aż do lat 90 tych XX w spychał kaszubszczyznę do roli polskiej gwary.

Florian Ceynowa, ojciec kaszubskiego ruchu narodowego, ustosunkował się do „Czorlińskiego” w następujący sposób: „Jarosz Derdowski najpierw się ze mną zaprzyjaźnił, otrzymał w podarunku moje dziełka, a potem udał się do przeciwnego obozu (...) i wydał ‘Pana Czorlińskiego’ po swojemu”

Co ciekawe, nawet taka serwilistyczna względem polskości książka nie spotkała się z aprobatą Józefa Ignacego Kraszewskiego, ówczesnego nestora polskiego pisarstwa, który dla naszego „łgôrza” był wyraźnym autorytetem. Wydaje się, że Derdowski nie doczekał się odpowiedzi na żaden z licznych wysyłanych do polskiego pisarza listów, a jedyną reakcją Kraszewskiego była dezaprobata wyrażona na łamach polskiej prasy względem twórczości w „narzeczu kaszubskim”. A naszemu autorowi zasugerował, że lepiej by zrobił, gdyby próbował Kaszubów „nauczyć czysto po polsku mówić i pisać”. Zresztą Kraszewski miał wyraźny uraz do ruchu kaszubskiego, a zwłaszcza do ojca literatury kaszubskiej Floriana Ceynowy, tak daleko posunięty, ze nawet nie zawahał się nazwać mowy spotkanego w Sopocie Kaszuby „językiem wychowańców p. Ceynowy”

Jednak pragmatycznie myślący polscy krytycy dostrzegli, że książka idealnie wpisuje się w nurt narodowopolskiej reakcji na idee równouprawnienia Kaszubów wśród słowiańskiej rodziny narodów, głoszone przez Ceynowę. Historyk literatury Józef Tretiak na łamach „Gazety Lwowskiej” pisał: ”Ani narzecza kaszubskiego nie można uważać za osobny język, ani garstki Kaszubów za osobny naród. Były wprawdzie usiłowania w przeciwnym kierunku, ale zdaje się (..) na nic się nie przydały. Najlepszym tego dowodem jest książka p. Derdowskiego, napisana w narzeczu kaszubskim o Kaszubach i dla Kaszubów, ale przejęta duchem polskim od początku do końca”

W sierpniu 1882 w związku z poważnym kryzysem „Gazety Toruńskiej” w poszukiwaniu lepszego życia rusza w świat. Najpierw trafia do Petersburga, by po miesiącu być już w Warszawie, gdzie jego pobyt miejscowy bywalec opisuje w następujący sposób: „...autor ‘Czarlińskiego’ (...) jako osobliwość i curiozum cieszy się dwutygodniowa sławą, rozrywany po herbatkach literackich i pokazywany ’żywcem’ na salonach”. Później jedzie do Cieszyna, a następnie, również bez powodzenia, próbuje stabilizacji w Krakowie. Nastrój pisarza w tym okresie oddają jego własne słowa: „Dotąd bałem się tylko biedy niemieckiej i wmawiałem w siebie, że polskiej się nie dam, ale już i ta jakoś za śmiało do ócz mi zagląda...”. Potem szukał jeszcze swego miejsca we Lwowie, następnie w Bytomiu, gdzie jednak nie uzyskał obiecanej pracy w „Katoliku”, by wrócić ostatecznie po półtorarocznej podróży na Pomorze.

Względna stabilizacja w Toruniu zaowocowała kolejnym utworem poetyckim, tym razem napisanym po polsku, p.t. „Walek na jarmarku”, satyrą na pozbawiające się własnej tradycji, ulegające modom społeczeństwo wiejskie oraz zainspirowane dwusetną rocznicą wiedeńskiej wyprawy Sobieskiego - „Kaszube pod Widnem” - obok „Czorlińsczigo” najpopularniejsze dzieło pisarza.

Po latach burzliwego życia Derdowski zaczął myśleć o założeniu rodziny. Poznana na przełomie lat 1883-84 , po latach żona, Joanna Lubowiecka córka organisty z Golubia, aktorka tamtejszej grupy teatralnej stała się obiektem matrymonialnych aspiracji pisarza. Na drodze do formalizacji związku stanął ojciec panny młodej, który nie widział w pisarzu osoby będącej w stanie zapewnić stabilne życie córce, a prócz tego jako spokojny obywatel państwa pruskiego niechętnie patrzał na Derdowskiego, który miał za sobą drobne wyroki sądowe za swój ostry język publicysty czy tez jako redaktor odpowiedzialny „Gazety Toruńskiej”.

Zastanawiające jest, że w tej sytuacji pisarz utrzymywał stały kontakt ze swą wybranką, a jednocześnie prowadził ożywioną korespondencję o charakterze zdecydowanie bardziej niż przyjacielskim z poznaną w połowie 1884 r. Marcelą Dudzińską z Chełmna. Na przeszkodzie sakramentalnej finalizacji tego związku stanęło podobno według wiarygodnej informacji „stanowisko pewnej poważnej osoby, która (..) je stronie żeńskiej stanowczo odradzała” Ostatecznie panna Marcela wyszła za miejscowego kołodzieja. Ta nagła wiadomość, że adorowana przez niego kobieta wybrała na męża nie jego, literata, lecz zwykłego rzemieślnika, wpłynęła na Derdowskiego tak mocno, że wg notatki „Gazety Toruńskiej” z marca 1885 r.„ był tak rozstrojony nerwowo, że trzeba go było ująć policyjnie w pewnej oberży, aby czy sobie czy innym nie wyrządził szkody rewolwerem, którym się wygrażał.”

Nieco wcześniej pod koniec 1884 r wydał humorystyczną pieśń „Wracanie żydów do Palestyny” przedrukowaną jeszcze tego samego roku przez ośrodek polonijny w Chicago. Humor tego dziełka był, delikatnie mówiąc, specyficzny i ocierał się wg obecnych standardów o granice paszkwilu. Zaś początek 1885 r przyniósł publikację kolejnej żartobliwej kaszubskiej powiastki „Jasiek z Knieji” będącej swoistą apoteozą przywiązania do ziemi i „wiary ojców”

Po opisanych wydarzeniach związanych z problemami osobistymi Derdowski przeżył kolejne rozczarowanie, tym razem natury finansowej. Okazało się , że w zapisach ojca związanych z przepisywaniem rodzinnego gospodarstwa pisarzowi przypadła suma znacznie niższa od oczekiwanej przez niego jak i od sum przydzielonym pozostałemu rodzeństwu. Ostatecznie pozbawiło go to nadziei na finansową podstawę wydawania własnej gazety o której marzył i mogło to być, oprócz generalnej chęci poprawy swej pozycji materialnej, bezpośrednim impulsem emigracji do Ameryki.

W 1885 staje Łgôrz na drugiej półkuli. Trafia do Chicago następnie do Detroit, Buffalo, Nowego Jorku i ponownie do Detroit pisując przez ten czas w kilku gazetach polonijnych. Prawdziwą stabilizację znalazł dopiero w Winonie w stanie Michigan, gdzie osiadł w lutym 1886 roku, by po początkowych perturbacjach przejąć na siebie główny ciężar redagowania pisma „Wiarus”, który to tygodnik w sierpniu 1888 kupił na własność. Swą ostatnią książkę, antologię przysłów, „Nórcyk kaszubsci abo koruszk i jedna maca jędrnyj prowde” opublikował w 1897 r.

Działalność Derdowskiego nie była wolna od sporów i konfliktów charakterystycznych dla całego środowiska polonijnego, był atakowany z wielu stron, jednak jego gazeta uzyskała już pewną pozycję na ryku i Derdowski mógł po raz pierwszy w życiu zaznać stabilizacji materialnej, czego m.in. rezultatem wydaje się być jego imponująca tusza widoczna na zdjęciach z tego okresu.

Wyznacznikiem tej stabilizacji jest również przybycie do Ameryki w II połowie 1887 roku Joanny Lubowieckiej, jego pierwszej ukochanej z Golubia. Połączenie tych dwu osób stało się możliwe dopiero po śmierci ojca oblubienicy, który przeciwstawiał się temu związkowi. W dniu 21 listopada miał miejsce ich ślub, którego owocem była czwórka dzieci, z których pierwsza dwójka chłopiec i dziewczynka zmarła jeszcze w okresie niemowlęcym. Kolejna córka Helena jako jedyna dożyła sędziwego wieku. Ostatnia córka małżeństwa Derdowskich, Maria Hieronima (Harriet) zmarła w wieku 32 lat na gruźicę. Sam Derdowski w roku 1898 przechodzi wylew i umiera 13 sierpnia 1902 roku.

Był to człowiek o niewątpliwie wielkiej osobowości, otwarty na świat, chłonny tego świata i wydaje się pozbawiony jakiegokolwiek przed nim lęku, którego życie w niczym nie przypominało przewidywalnych i schematycznych losów, które są udziałem absolutnej większości ludzi. Z naszego punktu widzenia można mieć tylko żal, że w wieku zaledwie 9 lat opuścił kaszubski świat nie tylko w sensie fizycznym, ale przede wszystkim duchowym i od tego czasu kształtował się wśród i pod wpływem Polaków, w całości przejmując ich postrzeganie sprawy kaszubskiej. Jego twórczość jest kaszubska tylko w formie, w treści jest absolutnie polska. Nie ma w niej nic wspólnego z wcześniejszymi ideami Ceynowy, czy dwudziestowieczną prozą Majkowskiego.

Jednak to właśnie on jest w tej chwili najbardziej znanym kaszubskim twórcą pośród swych pobratymców. Od chwili przejęcia w 1920 roku władzy nad Kaszubami przez Polskę, w praktyce stał się on naturalnym literackim podkładem do wyzuwania Kaszubów z ich tożsamości i zastępowania jej kulturą i językiem narodu dominującego w Rzeczpospolitej. Zaś jego żartobliwe zaklęcie „Ni ma Kaszub bez Poloni a bez Kaszub Polsci”, mimo widocznej coraz bardziej z każdą mijającą dekadą rozbieżności z rzeczywistością, wciąż jest ideologicznym wytrychem, skutecznie zastępującym większości Kaszubów chwilę refleksji nad faktycznym losem ginącego na naszych oczach języka i narodu.